Dzisiaj postanowiłam dodać ulubieńców miesiąca, bo ostatni taki post cieszył dużą popularnością. Jeżeli i ten Wam się spodoba to zrobię z tego cykl postów 1 bądź 2 miesięcznych w zależności od ilości rzeczy :-)
1. Jedzenie
Po pierwsze są to batoniki Nestle Fitness, który w przeciągu ostatniego miesiąca zawładnęły moimi kubkami smakowymi. Wcześniej jakoś nie przypadły mi do gustu, ale ze względu na to, że miałam już dość Prince Polo i tym podobnych, stwierdziłam, że sięgnę po coś zdrowszego( nie to, że bym była na jakieś diecie).
Jak już jesteśmy przy zdrowych rzeczach, to drugim przysmakiem tych miesięcy są ciastka Belvita. Jest to idealna przekąska na śniadanie. Zazwyczaj jak rano wstaje to nie jem wielkiego śniadania, bo nie jestem głodna, a takie ciasteczka są idealne. Szybkie przygotowanie i lekki zastrzyk energii, więc polecam wszystkim.
2.Napoje
Podczas ferii byłam w Angli ( o czym za chwilę napiszę) i spróbowałam typowo angielskiej herbaty. Powiem wam szczerze, że podchodziłam do niej bardzo sceptycznie, no, bo jak to, herbata z mlekiem? Jednak to połączenie jest ŚWIETNE!! Herbata ma specyficzny, lecz bardzo delikatny smak. Oczywiście nie obyło się bez kupienia jej do domu i teraz wszystkim, którzy do nas przychodzą w gości proponujemy typowo angielską herbatę. I o dziwo im to smakuje:-)
3.Wydarzenia
Tak jak wspomniałam wyżej byłam w Anglii na szkolnej wycieczce. Była to typowa objazdówka, ale naszym głównym celem była Walia. Sama Anglia bardzo mi się spodobała. Ten klimat i ludzie (ah!). Natomiast organizacja wycieczki do bani. Przez 4 dni mieliśmy ponad 2 godziny wolnego na "łażenie" po sklepach, a w jednym dniu jechaliśmy specjalnie 5 godzin, żeby potem stwierdzić, że i tak tam gdzie chcemy dojechać to nie zdążymy, bo musimy być punkt 19.00 pod Londynem. Jednym z plusów tej wycieczki było nocowanie u rodzin angielskich, no,a drugim to rozmowa po angielsku.
4. Książki
Zdecydowanie najlepszą książką było "Urojenie" Janusza Koryla. Jest to thriller kryminalny z dozą humoru, którego akcja nie pozwoli ci się oderwać od powieści. Było to idealne zwieńczenie pierwszych dwóch miesięcy. A więcej informacji możecie się spodziewać w recenzji, która już niebawem się ukaże.
5. Film
Wiem, że to już nie pora na takie filmy, ale stwierdziłam, że muszę się z wami nim podzielić. Jest to przepiękna komedia o miłości z cudowną obsadą z magią świąt w tle. Jest to jeden z moich ulubionych filmów jaki kiedykolwiek obejrzałam i długo nie mogłam o nim zapomnieć. Bardzo wam go polecam przede wszystkim na święta, ale nie tylko.
6. Aplikacje
Od czasu kiedy mam nowy/lepszy telefon, częściej robię zdjęcia. Zazwyczaj trzymałam je tylko dla siebie, ale ostatnio coś mnie podkusiło, by je pokazać szerszej publiczności. Dlatego też założyłam swojego Instagrama ( mój nick to agnesdolores). Będę tam wrzucać różne zdjęcia nie tylko dotyczące książek.
I ostatnią już dzisiaj rzeczą jest aplikacja do obróbki wyżej wspomnianych zdjęć.Bardzo wam ją polecam, ponieważ ma bardzo dużo różnych funkcji, ramek i filtrów. Zdjęcia wychodzą prześliczne :-)
środa, 4 marca 2015
sobota, 28 lutego 2015
Jeśli zostanę - Gayle Forman
Od dłuższego czasu w sferze blogowej i nie tylko dużą popularnością cieszą się powieści Gayle Forman. Całe te "zamieszanie" spotęgował jeszcze film oraz nowa wersja okładkowa "Zostań, jeśli kochasz" Po tej jakże dobrej reklamie, wydawało mi się, że jestem już ostatnią osobą, która nie wie o czym jest ta historia. Postanowiłam to czym prędzej naprawić i tak oto macie okazje przeczytać recenzję tej powieści.
Tytuł: Jeśli zostanę/ Zostań, jeśli kochasz
Autor: Gayle Forman
Seria: Zostań, jeśli kochasz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Mia straciła wszystko. Czy miłość pokona śmierć?
Po tragicznym wypadku, w którym zginęli jej najbliżsi, Mia trwa w stanie dziwnego zawieszenia. Musi podjąć decyzję, czy walczyć o odzyskanie przytomności, czy też poddać się i umrzeć. Próbując rozstrzygnąć ten dylemat, wspomina dotychczasowe życie.
Poruszająca książka o dającej wsparcie rodzinie, przyjaźni, samotności i znajdowaniu swego miejsca na ziemi, o umiejętności żegnania się z przeszłością i przyjmowania tego, co nadchodzi.
Miałam zamiar przeczytać tę książkę w 1 dzień i z początku rzeczywiście w to wierzyłam. Gdy zaczęłam czytać czułam, że ta powieść mnie wciągnie, bo w końcu tak dobrze się zaczyna. Wszystko się zmieniło po pierwszych 50 stronach. Od tamtej pory książka bardzo mi się dłużyła i nie potrafiłam jej skończyć. Moim zdaniem mogłaby ona mieć o połowę stron mniej, bo dużo faktów było mało istotnych. Miałam wrażenie, że autorka na siłę próbuje "dobić" do 200 stron, a podobno mniej znaczy więcej. Zauważyłam pewną dysproporcję w liczbach zdań pomiędzy tym co dla mnie było ważne,a tym co autorka tak skrupulatnie opisywała.
Przy kreowaniu bohaterów pani Forman również się nie popisała. Przez całą książkę nie potrafiłam się utożsamić z żadnym bohaterem, nawet Mia. Jak dla mnie była ona rozpuszczoną nastolatką, która przez cały czas nie wie co się wokół niej dzieje. Wyglądało na to, że wraz z ciałem Mia zostawiła również swój mózg, bo cały się zastanawia, czy żyje. Nie, kurde nie żyjesz, a lekarze chcą popatrzeć na trupa i dlatego cię przywieźli do szpitala. Jej zachowanie mnie bardzo irytowało, ale było mi jej bardzo szkoda i nigdy bym nie chciała, żeby mnie albo moich bliskich spotkała taka tragedia. Jednak to co prezentowała sobą Mia skłania mnie tylko do jednej refleksji: Żeby cię spotkała jakakolwiek tragedia, musisz najpierw dojrzeć.
Mimo tych wszystkich wad, podziwiam autorkę za sam pomysł. No i pierwsze 50 stron, które były naprawdę całkiem dobre. Po skończeniu tej powieści przez pewien (krótki) moment chciałam sięgnąć również po II tom tej serii, jednak gdy się dowiedziałam, że najlepszy fragment życia Mia, czyli rehabilitacja i powrót do życia towarzyskiego, jest pominięty to nie dziękuję. Tak, więc nie wiem czy jeszcze kiedyś sięgnę do twórczości tej autorki. Wiem, że jeszcze w tym roku wychodzi jej nowa seria, więc może spróbuję ją przeczytać.
Ocena: 5/10
Tytuł: Jeśli zostanę/ Zostań, jeśli kochasz
Autor: Gayle Forman
Seria: Zostań, jeśli kochasz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Mia straciła wszystko. Czy miłość pokona śmierć?
Po tragicznym wypadku, w którym zginęli jej najbliżsi, Mia trwa w stanie dziwnego zawieszenia. Musi podjąć decyzję, czy walczyć o odzyskanie przytomności, czy też poddać się i umrzeć. Próbując rozstrzygnąć ten dylemat, wspomina dotychczasowe życie.
Poruszająca książka o dającej wsparcie rodzinie, przyjaźni, samotności i znajdowaniu swego miejsca na ziemi, o umiejętności żegnania się z przeszłością i przyjmowania tego, co nadchodzi.
Miałam zamiar przeczytać tę książkę w 1 dzień i z początku rzeczywiście w to wierzyłam. Gdy zaczęłam czytać czułam, że ta powieść mnie wciągnie, bo w końcu tak dobrze się zaczyna. Wszystko się zmieniło po pierwszych 50 stronach. Od tamtej pory książka bardzo mi się dłużyła i nie potrafiłam jej skończyć. Moim zdaniem mogłaby ona mieć o połowę stron mniej, bo dużo faktów było mało istotnych. Miałam wrażenie, że autorka na siłę próbuje "dobić" do 200 stron, a podobno mniej znaczy więcej. Zauważyłam pewną dysproporcję w liczbach zdań pomiędzy tym co dla mnie było ważne,a tym co autorka tak skrupulatnie opisywała.
"Uświadamiam sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne."
Przy kreowaniu bohaterów pani Forman również się nie popisała. Przez całą książkę nie potrafiłam się utożsamić z żadnym bohaterem, nawet Mia. Jak dla mnie była ona rozpuszczoną nastolatką, która przez cały czas nie wie co się wokół niej dzieje. Wyglądało na to, że wraz z ciałem Mia zostawiła również swój mózg, bo cały się zastanawia, czy żyje. Nie, kurde nie żyjesz, a lekarze chcą popatrzeć na trupa i dlatego cię przywieźli do szpitala. Jej zachowanie mnie bardzo irytowało, ale było mi jej bardzo szkoda i nigdy bym nie chciała, żeby mnie albo moich bliskich spotkała taka tragedia. Jednak to co prezentowała sobą Mia skłania mnie tylko do jednej refleksji: Żeby cię spotkała jakakolwiek tragedia, musisz najpierw dojrzeć.
"Czasem człowiek dokonuje w życiu wyboru,a czasem to wybór stwarza człowieka."
Mimo tych wszystkich wad, podziwiam autorkę za sam pomysł. No i pierwsze 50 stron, które były naprawdę całkiem dobre. Po skończeniu tej powieści przez pewien (krótki) moment chciałam sięgnąć również po II tom tej serii, jednak gdy się dowiedziałam, że najlepszy fragment życia Mia, czyli rehabilitacja i powrót do życia towarzyskiego, jest pominięty to nie dziękuję. Tak, więc nie wiem czy jeszcze kiedyś sięgnę do twórczości tej autorki. Wiem, że jeszcze w tym roku wychodzi jej nowa seria, więc może spróbuję ją przeczytać.
Ocena: 5/10
czwartek, 12 lutego 2015
Jodi Picoult- Pół życia

Tytuł: Pół życia
Autor: Jodi Picoult
Seria:---
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Twórczość pani Picoult jest mi znana, lecz nie miałam z nią bezpośrednio styczności. Do teraz. Dzięki wielu pozytywnym opiniom miałam duże oczekiwania wobec jej twórczości, ale czy rzeczywiście się spełniły?
Luke Warren jest badaczem wilków, ale nie mylcie tego z szalonym naukowcem który nic tylko przesiaduje w laboratorium i przygląda się licznym probówkom. Nie, to nie jest w stylu Luke'a. On woli oglądać je na żywo, w naturze, gdzie zachowują się spontanicznie polegając na swoim instynkcie. Żeby lepiej poznać ich zachowania zaczyna spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Je razem z nimi, bawi się oraz śpi. Gdy i to jest mu nie wystarcza, wyrusza na podróż do lasów Kanady gdzie zamieszkuje przez 2 lata. Na ten czas pozostawia swoją ludzką rodzinę i nie bacząc na skutki swojej podróż. Podczas tych 2 lat próbuje dostać się do jakieś watahy. Nie jest łatwo, ale gdy w końcu mu się to udaje to całkowicie zatraca się w świecie wilków. Gdy wraca do cywilizacji nie umie się w niej odnaleźć. Zauważa, że lepiej czuje się w świecie tych inteligentnych zwierząt niż ludzi.Nawet nie zauważa , gdy jego rodzina się rozpada. Okazuje się, że jedyną osobą, która nadal zostaje przy Luke'u jest jego córka Cara. Gdy obydwoje ulegają wypadkowi, cała rodzina z powrotem się spotyka. Nawet brat Cary Edward przyjeżdża po 6 latach nieobecności.Ten nieoczekiwany przyjazd namiesza nie tylko w życiu Cary, ale również ich mamy Georgie. Każdy z nich chce uratować Luke'a ale w inny sposób.
Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy to styl pisania oraz przebieg zdarzeń. W każdej książce rozdziały to osobne punkty widzenia poszczególnych bohaterów, które tworzą spójną historię. Drugim elementem charakterystycznym są fragmenty prawne. Autorka chciała się upodobnić do Grishama, który słynie z powieści prawniczych. Mi się ten zabieg bardzo podoba, bo mogę zobaczyć ten zawód "od kuchni". Jednak dzięki tym 2 rzeczom jakoś nie mam ochoty zaczytywać się w jej powieściach."Blizny to mapa bólu, ukrytego zbyt głęboko, aby pamiętać."
Największym plusem tej historii są ciekawostki o wilkach. Autorka zawarła wiele cennych informacji o tych zwierzętach które mogą się przydać w życiu codziennym np. idąc do zoo. Czytając tę książkę wiedziałam, ze rozszerzam swoją wiedzę na temat wilków, którą nabyłam przy powieści "Nakarmić wilki" naszej rodzimej autorki.
Czasami czytając książki mamy wrażenie, że ta historia jest na tyle realistyczna, że musiała się dziać naprawdę. W takich chwilach szukamy po internecie jakiejkolwiek informacji o głównym bohaterze bądź jego przygodach. I tak właśnie było przy tej książce. Bardzo się zdziwiłam gdy okazało się, że rzeczywiście istnieje badacz wilków na którym wzorowała się autorka, a jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że ów prawdziwy Luke Warren napisał książkę o swoim życiu. Od razu dodałam ją na listę chcę przeczytać :-)
Powieść jak najbardziej spełniła wszelkie moje oczekiwania, jednak nie mam w planach przeczytać więcej niż jednej powieści pani Picoult. Atorka włożyła wiele wysiłku w tą pozycję, więc bardzo warto ją przeczytać, bo opowiada o rodzinie, która mimo choroby nie potrafi dojść do porozumienia, a gdy w końcu im się udaje to jest już za późno.
Ocena: 7/10
poniedziałek, 19 stycznia 2015
"W śnieżną noc"- Green, Johnson, Myracle
Tytuł: W śnieżną noc
Autor: John Green, Lauren Myracle, Maureen Johnson
Wydawnictwo: Bukowy las
Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem, Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą opowiadania.
Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. Na tle lśniących białych zasp pięknie prezentują się prezenty przewiązane wstążeczkami i kolorowe światełka połyskujące w nocy wśród wirujących płatków śniegu.
Śnieżyca zamienia małe górskie miasteczko w prawdziwie romantyczne ustronie. A przynajmniej tak się wydaje… Bo przecież przedzieranie się z unieruchomionego pociągu przez mroźne pustkowia zazwyczaj nie kończy się upojnym pocałunkiem z czarującym nieznajomym. I nikt nie oczekuje, że dzięki wyprawie przez metrowe zaspy do Waffle House uda się odkryć uczucie do wieloletniej przyjaciółki. Albo że powrót prawdziwej miłości rozpocznie się od nieprzyzwoicie wczesnej porannej zmiany w Starbucksie. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia Świąt, zdarzyć może się wszystko…
Gdy czytałam tę książkę(,a było to jeszcze w zeszłym roku) za oknem wcale nie było widać nadchodzącej zimy. Święta już tuż, tuż a ja czułam się jakby miały być dopiero za miesiąc. Aby zmienić swoje nastawienie do tak magicznego dnia, czym prędzej zabrałam się za czytanie krótkich opowiadań autorstwa 3 znakomitych autorów. Dwóch z nich miałam okazje już poznać, natomiast Lauren Myracle kojarzyłam tylko po okładkach jej książek. Najbardziej wyczekiwałam na powieść pani Johnson, bo jej poprzednia książka ( i jedyna wydana w Polsce) " 13 małych błękitnych kopert" zawładnęła moim sercem i stała się jedną z najlepszych książek jakie przeczytałam w życiu. Opowiadania Johna Greena też byłam ciekawa, bo nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt owocne. Co prawda "Gwiazd naszych wina" bardzo polubiłam to jednak cały czas podchodzę do jego twórczości ze sporym dystansem. To nie zmienia faktu, że już nie mogę się doczekać jego nowej powieści : "Will Grayson, Will Grayson".
Książka rozpoczyna się opowiadaniem Maureen Johnson pt" Podróż wigilijna". Jest to historia Jubilatka, która przez zwariowane hobby jej rodziców w Wigilię Bożego Narodzenia musi jechać do dziadków. Nie jest ona zachwycona z tej decyzji, ponieważ planowała spędzić ten dzień ze swoim chłopakiem Noahem. Niestety przez wielką śnieżycę pociąg musi się zatrzymać w Gracetown, gdzie zaczyna się prawdziwa przygoda.W Waffle House Jubilatka poznaje Stuarta, który proponuje jej nocleg u siebie w domu. Obydwoje mają swoje drugie połówki, które jak się później okazuje wcale nie są tak idealne. Autorka wykreowała cudownych bohaterów w tym już pięknym świecie. To opowiadanie ma w sobie wszystko. Jest romans, przygoda,zdrada i magia świąt. Moim zdaniem jest to najlepsza historia.
Drugie opowiadanie wyszło spod pióra Johna Green i jest zatytułowane "Bożonarodzeniowy cud pomponowy". Opowiada o trójce dobrych przyjaciół: Tobin, Diuk i JP, którzy za namową znajomego wyruszają do Waffle House, by zobaczyć cheerleaderki. Cała historia rozgrywa się właśnie podczas tej podróży. Moim zdaniem sam pomysł jest może i dobry, natomiast wykonanie okropne. Czytając cały czas miałam nadzieję, że gdy dojdą już do Waffle House ( co zajmie im góra 10 stron) to dopiero tam będzie punkt kulminacyjny. Niestety Green zrobił inaczej. Może gdyby napisał to ktoś inny to byłoby to lepsze. Według mnie to opowiadanie nie wniosło nic nowego do całej historii i było po prostu zbędne. Jednak nie zrażam się do powieści tego autora. Będę próbować dalej :-)
Ostatnie opowiadanie pt "Święta patronka świnek" autorstwa Lauren Myracle z początku wydawało mi się banalne. Jednak z czasem nabierało sensu. Główna bohaterka Addie nie dawno została porzucona przez swojego chłopaka ( nie bez powodu) i przez to jest nie do wytrzymania. Wszyscy mówią jej, że myśli tylko o sobie. W końcu Addie się buntuje i zaczyna przechodzić przemianę. Pani Myracle idealnie zakończyła i splotła wszystkie te historie w jędną całość, które swój koniec ( a może początek) mają w .... Starbucksie. I tutaj to mi trochę nie pasuje, bo wszyscy zmierzali do Waffle House,a tu nagle znikąd Starbucks.
Nie jest to książka zapadająca w pamięć, lecz warta swojej uwagi. Jeżeli chcecie poczuć magię świąt,bądź poczuć przenikliwy mróz, bo na zewnątrz go nie doświadczycie, to polecam wam tę pozycję.
Ocena: 7/10
Autor: John Green, Lauren Myracle, Maureen Johnson
Wydawnictwo: Bukowy las
Trzy gwiazdy literatury młodzieżowej, z kultowym pisarzem, Johnem Greenem na czele, napisały na czas Gwiazdki trzy połączone ze sobą opowiadania.
Punktem wyjścia jest burza śnieżna, która w Wigilię kompletnie zasypuje miasteczko Gracetown. Na tle lśniących białych zasp pięknie prezentują się prezenty przewiązane wstążeczkami i kolorowe światełka połyskujące w nocy wśród wirujących płatków śniegu.
Śnieżyca zamienia małe górskie miasteczko w prawdziwie romantyczne ustronie. A przynajmniej tak się wydaje… Bo przecież przedzieranie się z unieruchomionego pociągu przez mroźne pustkowia zazwyczaj nie kończy się upojnym pocałunkiem z czarującym nieznajomym. I nikt nie oczekuje, że dzięki wyprawie przez metrowe zaspy do Waffle House uda się odkryć uczucie do wieloletniej przyjaciółki. Albo że powrót prawdziwej miłości rozpocznie się od nieprzyzwoicie wczesnej porannej zmiany w Starbucksie. Jednak w śnieżną noc, kiedy działa magia Świąt, zdarzyć może się wszystko…
Gdy czytałam tę książkę(,a było to jeszcze w zeszłym roku) za oknem wcale nie było widać nadchodzącej zimy. Święta już tuż, tuż a ja czułam się jakby miały być dopiero za miesiąc. Aby zmienić swoje nastawienie do tak magicznego dnia, czym prędzej zabrałam się za czytanie krótkich opowiadań autorstwa 3 znakomitych autorów. Dwóch z nich miałam okazje już poznać, natomiast Lauren Myracle kojarzyłam tylko po okładkach jej książek. Najbardziej wyczekiwałam na powieść pani Johnson, bo jej poprzednia książka ( i jedyna wydana w Polsce) " 13 małych błękitnych kopert" zawładnęła moim sercem i stała się jedną z najlepszych książek jakie przeczytałam w życiu. Opowiadania Johna Greena też byłam ciekawa, bo nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt owocne. Co prawda "Gwiazd naszych wina" bardzo polubiłam to jednak cały czas podchodzę do jego twórczości ze sporym dystansem. To nie zmienia faktu, że już nie mogę się doczekać jego nowej powieści : "Will Grayson, Will Grayson".
Książka rozpoczyna się opowiadaniem Maureen Johnson pt" Podróż wigilijna". Jest to historia Jubilatka, która przez zwariowane hobby jej rodziców w Wigilię Bożego Narodzenia musi jechać do dziadków. Nie jest ona zachwycona z tej decyzji, ponieważ planowała spędzić ten dzień ze swoim chłopakiem Noahem. Niestety przez wielką śnieżycę pociąg musi się zatrzymać w Gracetown, gdzie zaczyna się prawdziwa przygoda.W Waffle House Jubilatka poznaje Stuarta, który proponuje jej nocleg u siebie w domu. Obydwoje mają swoje drugie połówki, które jak się później okazuje wcale nie są tak idealne. Autorka wykreowała cudownych bohaterów w tym już pięknym świecie. To opowiadanie ma w sobie wszystko. Jest romans, przygoda,zdrada i magia świąt. Moim zdaniem jest to najlepsza historia.
Drugie opowiadanie wyszło spod pióra Johna Green i jest zatytułowane "Bożonarodzeniowy cud pomponowy". Opowiada o trójce dobrych przyjaciół: Tobin, Diuk i JP, którzy za namową znajomego wyruszają do Waffle House, by zobaczyć cheerleaderki. Cała historia rozgrywa się właśnie podczas tej podróży. Moim zdaniem sam pomysł jest może i dobry, natomiast wykonanie okropne. Czytając cały czas miałam nadzieję, że gdy dojdą już do Waffle House ( co zajmie im góra 10 stron) to dopiero tam będzie punkt kulminacyjny. Niestety Green zrobił inaczej. Może gdyby napisał to ktoś inny to byłoby to lepsze. Według mnie to opowiadanie nie wniosło nic nowego do całej historii i było po prostu zbędne. Jednak nie zrażam się do powieści tego autora. Będę próbować dalej :-)
Ostatnie opowiadanie pt "Święta patronka świnek" autorstwa Lauren Myracle z początku wydawało mi się banalne. Jednak z czasem nabierało sensu. Główna bohaterka Addie nie dawno została porzucona przez swojego chłopaka ( nie bez powodu) i przez to jest nie do wytrzymania. Wszyscy mówią jej, że myśli tylko o sobie. W końcu Addie się buntuje i zaczyna przechodzić przemianę. Pani Myracle idealnie zakończyła i splotła wszystkie te historie w jędną całość, które swój koniec ( a może początek) mają w .... Starbucksie. I tutaj to mi trochę nie pasuje, bo wszyscy zmierzali do Waffle House,a tu nagle znikąd Starbucks.
Nie jest to książka zapadająca w pamięć, lecz warta swojej uwagi. Jeżeli chcecie poczuć magię świąt,bądź poczuć przenikliwy mróz, bo na zewnątrz go nie doświadczycie, to polecam wam tę pozycję.
Ocena: 7/10
sobota, 17 stycznia 2015
Co mi w duszy gra [1]
Tak jak pisałam wcześniej od nowego roku wprowadzam nową serię na blogu zatytułowaną " Co mi w duszy gra". Będą to comiesięczne posty w których pokaże wam co aktualnie słucham, jakie nowe piosenki znalazłam lub do jakich starych utworów bądź wykonawców powróciłam.
W związku z tym, że niedawno były święta, to na początek przedstawie kilka piosenek świątecznych bez których nie wyobrażam sobie świąt.
Na pierwszy ogień idzie klasyka czyli Cliff Richard i "Mistletoe and wine". Odkąd usłyszałam ją w wykonaniu Blue Cafe zakochałam się w tej piosence ( ale nie w ich wersji, bo ta była okropna). Jest to jeden z nielicznych utworów świątecznych, który po tylu latach jeszcze mi się nie znudził. W te święta gust muzyczny całkowicie mi się zmienił i z wielką chęcią powracałam do starych dobrych utworów, które pamiętam z dzieciństwa.
Kolejnym utworem świątecznym jest oczywiście "Last Christmas", ale tym razem w wersji Ariane Grande. Ariana ma cudowny głos i moim zdaniem bardzo fajnie przerobiła tę piosenkę. Nadała jej nowych pozytywnych emocji. Również podoba mi się utwór "Santa tell me".
Oprócz tego świąteczne piosenki Justina Biebera takie jak "Mistletoe" no i "All I want for Christmas" z Mariah Carey. Po ostatnim filmiku, który obejrzałam nabrałam pełno wątpliwości do talentu Mariah. Zawsze ceniłam tę artystkę, ale teraz już zachwyt nad jej głosem zniknął.
I na sam koniec polecam wam całą świąteczną płytę Kelly Clarkson zatytułowaną "Wrapped in red". Wszystkie piosenki uwielbiam i są chyba najlepszą płytą ze świątecznymi piosenkami jaką kiedykolwiek słuchałam.
W grudniu również zasłuchiwałam się w soundtracku z filmu "Kraina Lodu". Szczególnie polubiłam "Miłość stanęła w drzwiach" i "Pierwszy raz". A film oczywiście polecam, bo jest genialny i nie mogę się doczekać, aż wyjdzie druga część.
Jeżeli chodzi o nowości muzycznych to ostatnio na okrągło słucham Lemon "Jutro" oraz "Blank Space" Taylor Swift. I powiem wam, że coraz bardziej podobają mi się utwory Taylor i nie mogę się doczekać aż wyjdzie jej nowa płyta.
W związku z tym, że niedawno były święta, to na początek przedstawie kilka piosenek świątecznych bez których nie wyobrażam sobie świąt.
Na pierwszy ogień idzie klasyka czyli Cliff Richard i "Mistletoe and wine". Odkąd usłyszałam ją w wykonaniu Blue Cafe zakochałam się w tej piosence ( ale nie w ich wersji, bo ta była okropna). Jest to jeden z nielicznych utworów świątecznych, który po tylu latach jeszcze mi się nie znudził. W te święta gust muzyczny całkowicie mi się zmienił i z wielką chęcią powracałam do starych dobrych utworów, które pamiętam z dzieciństwa.
Oprócz tego świąteczne piosenki Justina Biebera takie jak "Mistletoe" no i "All I want for Christmas" z Mariah Carey. Po ostatnim filmiku, który obejrzałam nabrałam pełno wątpliwości do talentu Mariah. Zawsze ceniłam tę artystkę, ale teraz już zachwyt nad jej głosem zniknął.
I na sam koniec polecam wam całą świąteczną płytę Kelly Clarkson zatytułowaną "Wrapped in red". Wszystkie piosenki uwielbiam i są chyba najlepszą płytą ze świątecznymi piosenkami jaką kiedykolwiek słuchałam.
W grudniu również zasłuchiwałam się w soundtracku z filmu "Kraina Lodu". Szczególnie polubiłam "Miłość stanęła w drzwiach" i "Pierwszy raz". A film oczywiście polecam, bo jest genialny i nie mogę się doczekać, aż wyjdzie druga część.
Jeżeli chodzi o nowości muzycznych to ostatnio na okrągło słucham Lemon "Jutro" oraz "Blank Space" Taylor Swift. I powiem wam, że coraz bardziej podobają mi się utwory Taylor i nie mogę się doczekać aż wyjdzie jej nowa płyta.
czwartek, 1 stycznia 2015
Podsumowanie 2014 roku + kilka informacji
I tak oto nadszedł nowy roczek :-) Szczerze, naprawdę nie wiem kiedy to wszystko zleciało. Pamiętam jak jeszcze niedawno zaczynałam I klasę liceum, a teraz już jestem dumną drugoklasistką. Dla mnie ten rok był ważny, ponieważ rozpoczęłam swoją przygodę z blogiem. To właśnie tutaj równo rok temu napisałam swojego pierwszego posta. Z początku wątpiłam w całe to przedsięwzięcie. Przecież już nie raz zakładałam bloga i po góra miesiącu o nim zapominałam. Pamiętam, że moim pierwszym celem było przetrwanie 3 miesięcy na blogu. No i się udało. Jestem bardzo dumna z siebie, ale to jest też wasza zasługa. Statystyki mówią, że jednak ktoś to czyta. I to jest dla mnie najważniejsze i daje mi motywację do działania. Tak, więc w tym miejscu chciałabym wam bardzo za to PODZIĘKOWAĆ.
Czas na czytelnicze podsumowanie :-)
Ilość przeczytanych książek: 41
Ilość postów: 43
Ilość recenzji: 25
Top 5 najlepszych książek roku:
1. Kosogłos - Suzanne Collins
2. Nakarmić wilki - Maria Nurowska
3. Norwegian Wood - Haruki Murakami
4. Gwiazd naszych wina - John Green
5. Dreszcz - Jakub Ćwiek
Najgorsza książka: Wywiad z wampirem - Anne Rice
Liczba wyświetleń: 3626
Liczba komentarzy: 68
Obserwatorzy: 11
Jestem zadowolona z moich wyników, natomiast wiem, że mogłyby być trochę lepsze. Stąd też w 2015 roku podwyższam sobie poprzeczkę i chcę przeczytać 52 książki. Oprócz tego znalazłam bardzo ciekawe wyzwania czytelnicze i z 2 zrobiłam sobie 1. W sumie mam 50 punktów, czyli po punkcie na książkę. Myślę, że jeszcze w tym tygodniu dodam osobnego posta na temat tego wyzwania.
Planuję również parę zmian na blogu. Po pierwsze chciałabym dodawać systematycznie posty, po 2 na tydzień ( w tym przynajmniej 1 recenzja). Po drugie pojawi się seria comiesięcznych postów " Co mi w duszy gra", czyli piosenki, które w danym miesiącu są na mojej playliście. Planuję również zrobić jakiś konkurs, ale o tym nie co później.
Mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze bardziej owocny w czytanie, ale i nie tylko. Życzę wam byście w tym nowym roku byli zadowoleni z siebie i zawsze pozytywnie nastawieni.
Czas na czytelnicze podsumowanie :-)
Ilość przeczytanych książek: 41
Ilość postów: 43
Ilość recenzji: 25
Top 5 najlepszych książek roku:
1. Kosogłos - Suzanne Collins
2. Nakarmić wilki - Maria Nurowska
3. Norwegian Wood - Haruki Murakami
4. Gwiazd naszych wina - John Green
5. Dreszcz - Jakub Ćwiek
Najgorsza książka: Wywiad z wampirem - Anne Rice
Liczba wyświetleń: 3626
Liczba komentarzy: 68
Obserwatorzy: 11
Jestem zadowolona z moich wyników, natomiast wiem, że mogłyby być trochę lepsze. Stąd też w 2015 roku podwyższam sobie poprzeczkę i chcę przeczytać 52 książki. Oprócz tego znalazłam bardzo ciekawe wyzwania czytelnicze i z 2 zrobiłam sobie 1. W sumie mam 50 punktów, czyli po punkcie na książkę. Myślę, że jeszcze w tym tygodniu dodam osobnego posta na temat tego wyzwania.
Planuję również parę zmian na blogu. Po pierwsze chciałabym dodawać systematycznie posty, po 2 na tydzień ( w tym przynajmniej 1 recenzja). Po drugie pojawi się seria comiesięcznych postów " Co mi w duszy gra", czyli piosenki, które w danym miesiącu są na mojej playliście. Planuję również zrobić jakiś konkurs, ale o tym nie co później.
Mam nadzieję, że ten rok będzie jeszcze bardziej owocny w czytanie, ale i nie tylko. Życzę wam byście w tym nowym roku byli zadowoleni z siebie i zawsze pozytywnie nastawieni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)