poniedziałek, 30 marca 2015

Dreszcz - Jakub Ćwiek

Bardzo długo zabierałam się za napisanie tej oto recenzji. Choć przeczytałam tą książkę jeszcze w zeszłym roku to recenzja ukazuje się dopiero dziś. Nie lubię gdy w recenzji znajdują się jakiekolwiek spoilery, bo automatycznie grupa czytelników się zmniejsza. Stąd też postanowiłam w jednym poście uwzględnić dwie części trylogii. Lecz o tej drugiej tylko wspomnę.

Tytuł: Dreszcz
Autor: Jakub Ćwiek
Seria: Dreszcz 
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Wyzwanie: Klucznik

Oto Dreszcz! Rock N' Roll is Not Dead! Keith Richards na osiedlu Tysiąclecia? Why not?! Rychu Zwierzchowski wiedzie żywot pasożyta-luzaka - sex drugs and rock n’roll. Pije, pali, gra na streecie i usilnie stara się nie znaleźć poważnej, regularnej pracy. Utrzymuje go córka, która co jakiś czas dba o uzupełnienie jego finansowych potrzeb. Całe życie „Dreszcza” to koncerty i AC/DC ponad wszystko. Są przyjaciele i wrogowie, choć tych drugich rzecz jasna więcej. Aż pewnego dnia „Dreszcz” obrywa piorunem i... zyskuje nowe super moce. Tylko czy to coś zmienia? Jak to u Ćwieka bywa - muza głośno ryczy, a każda strona wali po uszach siłą decybeli.

Każdy z nas chciałby mieć jakąś super moc. Jedni chcą być niewidzialni, a inni chcą umieć latać. Zwierzchowski jest inny. Jego jedynymi marzeniami jest ciągły rock'n'roll, panienki, no i piwo. Lecz to właśnie on staje się katowickim superbohaterem, który dzięki nieoczekiwanym zdarzeniom staje się chodzącym generatorem prądu. Jednak to nie wszystko. Pojawia się tu również Benjamin Benford, który z własnych, z początku, nikomu nie znanych, pobudek zaczyna interesować się Zwierzchowskim. Rychu nie jest tym faktem zachwycony, ale po jakimś czasie daje za wygraną. W końcu chłopak, co prawda jeszcze nie pełnoletni, jest bogaty i wszystko mu sponsoruje. Jakby tego było mało do tej dwójki dołącza jeszcze emerytowany górnik Alojz. Cała ta trójka "przyjaciół" przeżywa nie codzienne przygody. Od mimów na Krakowskim Rynku, po anonimowego użytkownika internetu.

Akcja powieści rozgrywa się w moim rodzinnym mieście, czyli w Katowicach. Jest to jeden z powodów, dla których po nią sięgnęłam. Większość z miejsc tu przedstawionych znam i nie miałam problemu z wyobrażeniem ich sobie. To pobudziło moją wyobraźnie i mogłam się bardziej skupić na samych wydarzeniach niż na miejscu, gdzie się rozgrywają. Jest również moment, gdy główni bohaterowie przenoszą się do Krakowa, gdzie próbują rozwikłać tajemniczą zagadkę morderstw studentów przez krakowskich mimów. Po tym fragmencie zaczęłam bardzo sceptycznie i nieufnie podchodzić do tych "żywych" pomników.

 Jest to dość nietypowa książka, ponieważ nie ma jednego głównego wątku, lecz kilka różnych. Z pozoru wydaje się, że są nie są one w żaden sposób powiązane, ale dopiero pod koniec wszystko zaczyna się "kleić" w jedną całość. Często pojawiają się przerywniki w akcji i nagle mamy zupełnie innych bohaterów i zupełnie inne miejsce akcji. Na początku trochę mnie to denerwowały, bo powodowało jeszcze większy zamęt w mojej głowie, ale z czasem wszystko się wyjaśniło.

Ilość bohaterów jest trochę przerażająca. Oprócz 3 głównych pojawia się jeszcze parę pobocznych, którzy później maja wielki wpływ na rozwój akcji. Jednak łatwo jest ich rozróżnić. Każdy z nich jest inny i ma swój oryginalny sposób mówienia (coś jak w "Lalce"). Bardzo podoba mi się ten zabieg. Widać, że autor bardzo przyłożył się do tej powieści.

II tom tej serii był zdecydowanie lepszy. Sam pomysł świata superbohaterów bardzo mi się spodobał. Autor nawiązał również do nowości w Katowicach. Pojawił się między innymi świeżo wyremontowany dworzec. Rzadko autorzy zwracają uwagę na takie szczegóły. Pierwsza część była bardziej kryminalna i humorystyczna, natomiast druga zdecydowanie bardziej nostalgiczna, ale nadal z dawką humoru. Każda postać przeszła swoją wewnętrzną przemianę, dorosła. II część serii Jakuby Ćwieka jest zdecydowania lepsza od poprzedniej. Wydaje się, że wraz z postaciami dojrzałam i ja :-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz